W letnie wieczory zawsze
opiekowałam się moimi wnuczętami, siedmioletnim Chrisem i
jedenastoletnią Kate. Lubiłam z nimi spędzać czas. Opowiadałam
im różne historie ze swojej przeszłości. Czasami dziadek, mój
mąż, dołączał się i dodawał różne szczegóły, o których,
nieszczęsna, zdążyłam zapomnieć. Dzieciaki bardzo chętnie nas
słuchały. Często prosiły o jeszcze więcej, ale ich matka by nas
zabiła za przetrzymywanie ich pociech tak długo na nogach.
Eva Wood, moja córka,
cały czas pracowała w ministerstwie magii jako niewymowna. Jej mąż,
Oliver, zawodowy obrońca, tak samo jak ona, nie miał czasu na
opiekowanie się dziećmi, więc wysłali je na cały miesiąc do
nas. Nie byłam temu przeciwna, ale naprawdę martwiłam się o nich.
Dlatego starałam się młodym opowiadać jak najczęściej o ich
rodzicach. Oni bardzo za nimi tęsknili, zwłaszcza Chris.
Niejednokrotnie płakał w nocy i siedziałam z nim, wymyślając
różne bajki o smokach, gnomach, skrzatach i innych stworzeniach.
Szybko wtedy zasypiał. Kate też cierpiała, ale nie dawała tego po
sobie poznać. Chciała być podporą dla brata. Niezwykle
inteligentna dziewczyna. Słuchała wszystkiego uważnie i mogłabym
sobie rękę uciąć, że rozumiała więcej, niż by ktokolwiek się
spodziewał.
Pewnego dnia Kate
poprosiła mnie o historię miłosną na dobranoc. Przez chwilę
zastanawiałam się, czy mogłabym jedną opowiedzieć... Ale w końcu
zdecydowałam się. Nigdy o tym jeszcze nikomu nie opowiadałam, a byłam dosyć blisko, by znać wszystkie szczegóły tamtych wspomnień. O ile moja skleroza ich jeszcze nie wyjadła.
- Dobrze. Jak może wiesz,
moim bratem jest Gilderoy Lockhart...